Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Druskieniki.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

lub we dnie koczykiem ładnym i końmi pocztowemi. Czasami uważa za potrzebną być złamanym chorobą i cierpieniem, aby litość i współczucie obudzić; czasem obleka się w skórę hulaki i poprzyjaźnia hojnego ale roztrzepanego chłopca udając. Wtém nagle wśród pobytu najswobodniejszego, znajduje się w dziwnie ambarasującém położeniu: pieniędzy mu zabrakło — zgrał się, zgubił je, lub okradziony został. Naówczas wara od kontrybucji!! Uciekajcie znajomi!!
Są tacy, którzy nie wahają się wyciągnąć ze szkatułki tytułem pożyczki, wziąść na godzinę i w kwadrans wyjechać, zostawić komuś w czułéj przyjacielskiéj spuściźnie swe długi i t. p. Wydrwigrosz wygląda tak rozmaicie, że go jednostajnym typem ograniczyć niepodobna. Bywa młodym i elegantem, trafia się starym i bardzo serdecznym, albo pokornym pochlebnikiem, albo cierpiącą dla kraju ofiarą. Zawsze jednak cel jest jeden — ułowienie kogoś lub co lepiéj kilku. Często się to w poczciwéj Litwie udaje. Są, którzy okradzeni na dwieście złotych, biorą ztąd assumpt do prośby o pożyczenie tysiąca; inni zgrali się na słowo i blizcy są w łeb sobie wypalić, inni nagle