kiem lekarskim jak woda. Dla tego pośpiech na nic się nie przyda, a większa ilość wody i kąpieli w dzień spożyta, obciąży, osłabi, nie uleczy. Należy się uzbroić w cierpliwość, i powiedzieć sobie — będę posłusznym. Bez tego lepiéj nie jechać do Druskienik.
Pojmujemy bardzo, jak to nie jednemu przykro być musi i woli i rozumu własnego się wyrzec, ale dla drogiego zdrowia czegoż się nie uczyni? A zdrowia inaczéj nabyć nie można. Są ofiary moralne zarówno jak fizyczne, przez które przejść potrzeba. Żadna zaś ofiara pacjenta nie zrówna poświęceniu lekarza, który dziwactwa, głupstwo, nieświadomości, lekceważenie, od swoich chorych znosić musi, i z uśmiechem na ustach znosi Panu Bogu ofiarując. Co chwila napada go poseł lub sam chory, ten z prośbą o dozwolenie rzeczy nie mogącéj się dozwolić, drugi o uwolnienie od warunków nieodbitych, inny o ten pośpiech, o który tyle większéj części chorych chodzi. Byli tacy, co się do niebezpiecznych chorób potrafili dla jednego pośpiechu doprowadzić.
— Konsyljarzu! wołają na niego z jednéj strony, ja chcę jeść kwaśno.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Druskieniki.djvu/113
Ta strona została uwierzytelniona.