Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Druskieniki.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

ny i mądrość ludzka nie pochwyci. Ubogiemu kątkowi piasczystej Litwy, zamiast skarbów innych, sączące tylko z piasków rzucił zbawcze źródełko — i kątek ten niém żyć będzie, on go zbogaci, on go nakarmi. Ta woda jakby Opatrznością umyślnie wyrobiona, właśnie nasze najzwyklejsze, najcięższe leczy słabości.
Ja w niéj widzę prowidencjonalną opiekę Bożą nad nami; a dla ludzi, co piérwsi u źródła tego ośmielili się powiedzieć za głosem tłumu: — Tu jest zdrowie — czuję prawdziwą i serdeczną wdzięczność.
Niech wam chemicy mówią co chcą o tém, co jest w téj wodzie, a czego jéj braknie, wy nie piérwiastków, które umiejętność rozebrać umie, ale siły niepojętéj szukajcie w tym napoju, siły niepochwyconéj, niezrozumianéj, a widocznéj. O wschodzącém słońcu, gdy parami pokryte wody Niemna zdają się zagrzaném gorącéj rzeki fantastycznych marzeń łożyskiem, z kubkiem świeżo zaczerpniętéj wody, dziękujmy temu, co nam dozwala odzyskać te siły, by znowu żyć i działać. Lecz pomnijmy, że wszelka choroba jest karą grzechu, jest przestępstw naszych skutkiem, lub