Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Druskieniki.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

Ku wieczorowi wszystko znowu tchnie zabawą, która dzień ma zamknąć: koło resursu lub teatru ukazują się światła, krążą ekwipaże, niektóre wysuwają się na przejażdżkę ku Rotnicy lub Szendubrze; młodzież hasa konno w dziwacznych strojach.
O ósméj lub dziewiątéj już rozpoczęły się tańce, które o jedénastéj najwcześniéj, najpóźniéj o drugiéj lub trzeciéj się kończą. Ale gdy panie rozjeżdżają się do domów, przeklinając w duszy lekarzy, którzy do białego dnia skakać nie pozwalają, a raniutko wstać do słonéj wody przykazują, mężczyzni często jeszcze angielskim obyczajem smak Druskienickiego napoju, spędzają z ust długiemi libacjami Kliko. Gdzieindziéj zamknięte okiennice i namiętny preferans lub kapryśny diabełek, trzyma do dnia chorych więcéj na głowę pustą i serce zamarłe, niż na artrytyczne i reumatyczne bole. I gdy istotnie chorzy, o piątéj idą do źródeł, gracze czasem jeszcze od stołów nie wstali i spać się nie kładli. O gdybyśmy kiedy mogli z równém wytrwaniem i gorliwością na co poczciwego pracować!
Niéma wód, począwszy od Bad-Baden, do Ems