Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/101

Ta strona została skorygowana.

Zdaje się że za zadanie życia postawił sobie aby przejść drogę jego wygodnie, spokojnie, garnąc pod siebie, co się tylko dało gdzie pochwycić. Naprzemiany surowy do zbytku, pobłażający do ostatecznej granicy i ślepoty, skąpy obrzydliwie i rozrzutny śmiesznie, Kellner wychodził z najtrudniejszych położeń zwycięsko.
W salonie, choć dawało się po nim czuć, że nie był z niego rodem, umiał się znaleźć przyzwoicie: w towarzystwie męskiém zamaszysto i po hulacku — z duchownymi był niemal pietystą, z niedowiarkami ateuszem.
W tém stadyum życia jego, w jakiém my go znajdujemy, zaparłszy się innych marności światowych, robił zapalczywie majątek. Pozycyą w społeczeństwie miał już zdobytą, po wysokim urzędzie jaki piastował zostały mu stosunki, ranga, pensya i ta asmosfera, która otacza wysłużonych i ochrania ich od napaści. Z tej więc strony nie miał już nic do pozyskania. Majątek jakkolwiek znaczny, bo kupiony bardzo tanio, nie starczył mu dla syna Ottona Fryderyka, którego chciał uczynić bardzo bogatym i — jak mówił, przeznaczał go do dyplomacyi.
Syn jednakże wcale dotąd nie okazywał usposobienia do tak trudnej karyery. Był przez matkę rozpieszczony trochę, zawcześnie rozwinięty, chciwy życia, głowę miał nabitą ogromną fortuną