Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/107

Ta strona została skorygowana.

izdebce, a czasem gdy państwo byli sami, na obiad przychodził.
Zwano go konsyliarzem Hirszem, i zdaje się że niegdyś być musiał doktorem, bo w razach nagłych przywoływano go do rady, którą dawał niechętnie, w języku niemieckim, połamanym i tylko Kellnerowi zrozumiałym.
Jaki tego starca węzeł łączył z gospodarzem, nikt nie wiedział, ale szanował go on i wszyscy znosili. Niedawał też żadnego powodu do sporu nikomu, bo nie mówił prawie, a najczęściej siedział u siebie zamknięty.
Przy gościach nie pokazywał się nigdy. Kellner czasem go odwiedzał i siadywał u niego. Pamiętano o nim, aby mu na niczém nie zbywało. Nie był téż własnych środków utrzymania pozbawiony, bo często kupował sobie czego potrzebował, a na urodziny Ottona (byłato jedyna istota, do któréj się uśmiechał), czasem nawet dosyć drogie przynosił mu podarki.
Chociaż milczący konsyliarz Hirsz, gdy drudzy mówili, słuchał bacznie i widać było że żadnego słówka nie stracił, a wszystko rozumiał. Wejrzenie jego przenikające jakby mimowolnie kierowało się na mówiącego i natychmiast uciekało pod powieki. W mieście i na wsi u państwa Kellnerów miał zawsze dobre mieszkanie, chłopca do posługi i z kuchni co zażądał. Postawa jego i obejście się nie zdradzały człeka na łasce, ale