zwalić i z tego materaału piękny nowy pałacyk postawić. Mury tak grube, że stałoby go i na dwa! Tylko pieniędzy szkoda....
Na górze, gdzie trochę było weselej, mieścili się niemal wszyscy: pan, pani, panna Lorici, Ottonek; sam tylko Kwiryn zgodził się chętnie zamieszkać na dole i konsyliarz Hirsz nie wzdragał się także.
Kwiryn miał tu zadanie daleko trudniejsze jeszcze niż w mieście, bo Ottonek chciał bujać i korzystać z wiejskiej swobody, w sposób wiekowi swemu niewłaściwy. Krok w krok śledzić go było potrzeba, prawie niepodobna utrzymać. Jak wszystkie rozpieszczone dzieci, które się czują najwolniejsze ze służbą, Ottonek był najczęstszym gościem w stajni, w ogrodzie, w kuchni nawet i praczkarni....
Z cierpliwością bohaterską Kwiryn go wynajdywał, śledził i odprowadzał albo do siebie lub na górę. Pomocą w tém była surowa panna Lorici. Matka pobłażała jedynakowi, Kellner znajdował to życie kipiące bardzo naturalném.
Pozbawiony wszelkiego towarzystwa prawie, znużony nieustannym nadzorem nad rozpuszczonym chłopcem, który choć go całował i ściskał, ale nie słuchał i oszukiwać się starał — Kwiryn jednak w tej starej szlacheckiej siedzibie, mówiącej o przeszłości, pełnej podań, które były w ustach ludu, nie nudził się wcale.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/110
Ta strona została skorygowana.