Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/126

Ta strona została skorygowana.

Rajmund odparł, że Szambelan sobie tego życzył.
Różyczka więc pobiegła do niego, chcąc odwiedziny do Żulina odwlec. Szambelan łagodnie się sprzeciwił.
— Lepiej, przyzwoiciej daleko, teraz to zbyć z głowy! odezwał się całując jej ręce. Jedźcie dziś, co prędzéj to bezpieczniej. Na co odkładać? Co na tém zyskacie? Źle was przyjmą, no, to siądziecie do powozu i wrócicie. Trzeba jechać — dla oka, dla ludzi, żeby gadania nie było.
Skwaszona Różyczka zamilkła, ale mocno sobie postanowiła.
— No, pojechać pojadę kiedy koniecznie chcą, ale że się upokarzać nie będę, ani tam do nóg padać, to pewno. Oniby mnie jeszcze podziękować powinni..
Rajmund jechał nie bez wewnętrznego poruszenia i strachu — tak że przez cały ciąg drogi był milczący i pomięszany. Różyczka téż gryzła koniec chustki i złościła się że ją przymuszono. Gdy Wulka się ukazała, pobladła trochę, wyprostowała się, szyderski uśmieszek przebiegł po jej ustach.
Z okien dworku zdaleka postrzeżono powóz i poznano. Marwiczowa w swoim czepku białym codziennym, w sukni ciemnej i chustce starej nie chciała się pójść przebrać, zakazała córkom zmie-