wał spokój, trochę smutku, a dusza kryła się więcej pod powłoką która ją obejmowała.
Patrząc na nich można było odgadnąć, iż jeden z nich żył więcej ze światem i w świecie, drugi z sobą i w sobie. We wzroku pierwszego myśli było mało, zastępowała ją instynktowa pojętność młodości; w drugim już widniał rozum, ale onieśmielony własnym sceptycyzmem.
Wistocie byli to dwaj bracia, o rok tylko wiekiem od siebie różni.
Obaj skończyli nauki uniwersyteckie szczęśliwie i właśnie rozstać się mieli, bo każdego z nich gdzieindziej powoływało przeznaczenie.
Synowie ubogiej wdowy, która oprócz nich miała dwie córki, a całego majątku małą cząsteczkę we wsi w powiecie kobryńskim, zmuszeni myśleć sami o przyszłości, u wrót życia, w których się właśnie znajdowali, byli już jak na rozstaju. Starszy skończył wydział prawny i miał jakoby wejść w służbę publiczną; młodszy który rozpoczął medycynę i z niej przerzucił się na literaturę, nie miał tymczasowo innego widoku nad nauczycielstwo domowe.
Nie mógł więc nawet pojechać na wieś do Żulina do matki, aby u nóg jej złożyć swój patent, i wziąść błogosławieństwo na dalszą drogę. Rodzina, przy której objął obowiązki, wymagała, aby jej towarzyszył na wakacye, bo jedynak, któremu miał służyć za mentora, nie mógł bez dozoru po-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/13
Ta strona została skorygowana.