Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/219

Ta strona została skorygowana.


W maleńkim dworku drewnianym, niskim, obwiedzionym płotem z dylów w słupy zarzucanych, zamykającym w sobie ogródek warzywny trochę ocieniony krzakami wiszniowemi i bzami, stało okno na sad otwarte, a w niém siedział młody jeszcze mężczyzna w szlafroku wyszarzanym, który prawdopodobnie dawniej szarym być musiał.
Długie jego używanie wypisało na nim całą historyą życia pana i sługi. Część tylna była wysiedziana tak, iż się stała miejscami prawie przezroczystą; na łokciach widne były łaty z tego samego materyału lecz niezblakłego, odbijające swoją świeżością od wypłowiałego tła tej sukni. Kołnierz zatłuściły spadające nań włosy; na piersi, opieranie się o stół wykreśliło linią prostą przecinającą je przez połowę. Mnogie fałdy tak się statecznie układały jednakowo, iż wnętrze