i do ruin miast w Kampanii, których klasyczne szczątki tak bardzo pragnął oglądać.
Czas upływał — potrzeba było powracać i rozbudzić się z tego krótkiego marzenia, które więcej pragnień rozdrażniło niż mogło zaspokoić.
Oczekiwany list od Sotera nie nadszedł aż po długich czterech tygodniach, z których tylko jeden zużytkowali na poznanie Padwy...
Otton ani godziny dłużej nie chciał pozostać w Wenecyi, jak tylko weksel otrzymał. Nnatychmiast pobiegł do banku na Mercerye po pieniądze i nazajutrz byli już w drodze do Rzymu i Neapolu.
Ze swych rozmów z Różą, domyślał się Otton iż mając zamiar przebiedz Włochy, pewnie ku Neapolowi ulecieć musiała. On téż chciał tam śpieszyć, a profesor, którego nie puszczał od siebie, musiał się doń zastosowywać.
W stolicy świata mieli zabawić tylko tak długo, aby rozłakomić profesora do bliższego jej poznania. Niecierpliwość Ottona rosła teraz z możnością dogodzenia swej fantazyi.
Kwiryn pomimo ożywienia jakie okazywał, pozornych sił i zdrowia, wcale nie był rad z niego. Było coś gorączkowego, chorobliwego w obejściu się, mowie, w udawanej wesołości Kellnera. Dla uspokojenia profesora, poruszał się, żartował, śmiał, figle nawet płatał, lecz w tém wszystkiém czuć było przymus jaki sobie zadawał.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/280
Ta strona została skorygowana.