że ani od Ottona, ani od brata dotąd żadnej nie miał wiadomości.
Otton przyrzekł mu dać znać o sobie, od brata spodziewał się jeśli nie podziękowania, to odpowiedzi na list, przy którym mu zwrócił resztę zaoszczędzonych pieniędzy.
Z Żulina było tylko jedno pismo od matki, po odebraniu różańca rzymskiego i korali dla Jadzi przeznaczonych.
Profesor zamyślał się już zgłosić do brata aby mieć pewność, że pieniądze nie przepadły, gdy jednego dnia kładnąc się już spać, posłyszał chrapanie koni u bramy i stukanie do niej.
Zerwał się więc chwytając swój sławny szlafrok, w którego objęcia po podróży powrócił; lecz nim miał czas go wdziać, ujrzał w progu Rajmunda.
Stał w stoju podróżnym, z włosami rozrzuconemi ponad twarzą dziko zmienioną, i chmurną, od ostatniego widzenia się z Kwirynem jakby nagle postarzały.
Zawsze przywiązany do rodziny Profesor, na widok jego podbiegł go witać i sciskać. Na te oznaki czułości Rajmund prawie nie odpowiadał. Siadł w krześle...
— Cóż ty tu robisz? jakto szczęśliwie dla mnie żeś przybył! zawołał profesor.
— Dowiesz się o wszystkiém — odparł sucho przybyły — ale najprzód — wszak ja tu u ciebie miejsca i łóżka nie znajdę?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/289
Ta strona została skorygowana.