gów nie miał nic, a obyczaje i temperament czyniły go niezmiernie wymagającym. Lubił szampana i grał namiętnie w karty. Oprócz tego, stroił się i nie mógł obejść bez kilkunastu pierścionków i łańcuszków.
Powierzchowność miał ujmującą, charakter miękki i przylegający łatwo; lubiono go jako dobrego człowieka, ale wszyscy wiedzieli, że był wietrznik, hulaka i bałamut.
Tymczasem panna Adela Hasemann, którą poznał w pewnym domu, po krótkiém staraniu, dziwnie jakoś oświadczyć mu kazała, że poszłaby za niego. I Okułowicz się z nią ożenił.
Ożenienie to postawiło go na nogi, o tém wiedzieli wszyscy; ale Okułowicz poddać się musiał dosyć ciężkim warunkom, bo panna przynosząca mu posag, protekcyą, piękność swą i nadzieje wielkie na przyszłość, była wymagającą. Zerwał więc p. Bernard z dawnemi znajomemi, ustatkował się i stał przyzwoitym człowiekiem; dla żony która nawykła do lepszego towarzystwa, dom też swój na stopie odpowiednej wychowaniu i nawyknieniom postawiła.
Było temu już lat piętnaście, gdy się ta metamorfoza odbyła, a czas ją uzupełnił, i Okułowicz pod dyrekcyą żony zyskał bardzo wiele. Jednakże, ponieważ ze starych nałogów zawsze cóś zostaje w człowieku, lubił i teraz pan Bernard wieczorami zagrać w karty, i przy zręczności wy-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/30
Ta strona została skorygowana.