Kwiryn miał jeden z tych szczęśliwych temperamentów, które się z każdém prawie położeniem godzić umieją, gdy w niém fałszem się nie trzeba łatać. Oswajał się więc i z tém życiem wiejskiém, w którém znajdował przyjemności nowe, niespodziane, młode lata przypominające.
Zawód nauczycielski wdrożył go był do pewnej regularności i rachuby ścisłej z czasu; przywiązywanie się do godzin stało nałogiem, który przeszedł z nim do Żulina. Gospodarstwo w niektórych swych gałęziach godziło się dobrze z tą metodą, w innych ją łamało. Trafiały się niespodziane zajęcia i wypadki, które tryb życia z góry wyznaczony, wywracały. Profesor naówczas chodził trochę zmięszany i skłopotany, jakby grzech popełnił niesłuchając zegara.
Lecz tu gospodarstwo despotycznie rządziło, było na pierwszym planie; jemu musiał swe ulubione studya poświęcać i poddawać się wymaganiom.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/311
Ta strona została skorygowana.