Byłato gwiazda nie tylko miasteczka, ale okolicy.
Pani Kaznaczejowa, mogąca mieć w chwili gdy się to działo lat dobrych trzydzieści kilka, wyglądała (zdala) niemal tak młodo jak przybrana córka. Miała jeszcze piękne bardzo oczy czarne, płeć nadzwyczaj białą, postawę kształtną i obejście się wielkiej pani.
Może nawet żadna z prawdziwie wielkich pań tak się nie nosiła dumnie, wysoko, nieprzystępnie jak ona. Nie miała też łask u miejskiej publiczności, która ją zwała arystokratką. Mąż, nad którym miała przewagę we wszystkiém, w ciągu piętnastoletniego pożycia, przejął te jej tony i sposób znajdowania się z ludźmi. Mało też z kim żyli na stopie poufałej w mieście, bo wszyscy urzędnicy dla nich byli za ordynaryjni ludzie, jak się Okułowicz wyrażał.
Pani Adela szukała stosunków na wsi z obywatelstwem, i Kaznaczej do niej się stosował....
Pan Bernard, chociaż nieco był utył i zmienił się od ożenienia, pozostał jeszcze wcale przystojnym mężczyzną i dbał oto, ażeby się nim wydawać.
Ruch panujący dnia tego we dworku był tak uderzającym, że przechodzący ulicą Sędzia zatrzymał się nieco, aby odkryć jego przyczynę. Sędzia, stary kawaler, jeden ze zwykłych wistowych partnerów Kaznaczeja i wielbicieli jego
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/32
Ta strona została skorygowana.