życzy a nakazuje aby mu się starała podobać a nie grymasiła.
W czasie więc ostatniej bytności swej u Kaznaczejowstwa, pan Rajmund znalazł wszystkich lepiej dla siebie usposobionych, i chociaż się wyraźnie jeszcze nie oświadczył, szeroko się rozmówił z p. Adelą, potrafił ująć Okułowicza, a nawet oczarował Różyczkę.
Teraz więc z kolei należało mu mówić z matką, przed którą nie mógł otwarcie się wyspowiadać, której opór przewidywał, ale zarówno też pewien był iż go potrafi przezwyciężyć.
Jednego wieczora gdy już kilka w napróżném oczekiwaniu na powrót Rajmunda upłynęło, ujrzano nareszcie i poznano jego bryczkę, obie siostry na ganek wybiegły. Matka stała we drzwiach pokoju wzruszona i niespokojna.
Trwożyło ją to, że syn dłużej daleko bawił niż przewidywano, lękała się wypadku jakiego lub słabości Lecz Julka spojrzawszy na brata nim wysiadł, z twarzy wesołej i uśmiechniętej, wyczytała iż nic złego nie przywoził z sobą.
— Cóżeś ty się bawił tak długo u tych Szambelaństwa? spytała matka od progu.
Rajmund śpieszył na powitanie.
— Nie mogłem się wyrwać! rzekł, wstrzymywali mnie codzień pod różnemi pozorami! Ledwie nie ledwie, i tak udało mi się wydobyć...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/57
Ta strona została skorygowana.