cznych na Białorusi, lub niniejszych a nie mniej obciążonych w Kobryńskiém.
Bardzo rzadko tu przyjeżdżali; majątek był w dzierżawie, a rachunki z posesorem tego rodzaju, że od niego się nic spodziewać nie było można, oprócz pretensyj i likwidowania ich. Lecz dwór stary był ekscypowany, na wszelki wypadek, i tego roku przybył Szambelan jedynie dla zbliżenia się do Różyczki, i postanowienia o jej losie.
Dzierżawca Korznicy pan Misiurowicz, zabiegliwy szlachcic, który, jak mówiono, wyszedł z ekonoma u Pusłowskich na posesyą, — człekiem był bardzo prostym, bez żadnego innego wychowania nad to jakie mu dało doświadczenie.
Szambelaństwu obojgu niezmiernie się nisko kłaniał, wyzyskiwał ich bez litości, cynicznie i wyśmiewał się po cichu. Gdy przybywali, choć miał z nimi dosyć kłopotu, starał się wysługiwać na wszelki sposób, zabiegał, pochlebiał, a w ostatku umiał to wszystko — zlikwidować.
Człek był do tego stopnia chytry, że znając słabość Szambelana dla osób młodych, córce osiemnastoletniej, dziewczynie hożej i sprytnej, kazał się do starego uśmiechać.
— Co cię to kosztuje, mówił, wyszczerzyć ząbki do dziada tego.... On jest tak głupi, że mu się zaraz śnić będzie, iż się w nim kochasz... no — i ja
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/78
Ta strona została skorygowana.