Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

Z ogromną jakąś księgą leżącą przed nim porównywał rysunki wyryte na szyszaku, a nieme zadowolenie malowało się na jego twarzy; gdy Pan Talarko kilkakrotnie drzwi za sobą zamykając, wszedł do tej pracowni.
— Witam.
— Upadam do nóg, jak się masz kochany sąsiedzie, cóż to ciebie tak rano sprowadza do mnie?
— Ważny interes.
Siadajże proszę i mów bez ogródki.
— Wiesz tedy, Panie Prezy-