Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

w jednym tylko brak lufki, a w drugim zamka; ale co to szkodzi!
— Później o tém — rzekł stanowczo i razem niecierpliwie pierwszy — idź — zamów konie na Poczcie, bo dziś jeszcze w nocy wyjadę.
— Dokąd Panie?
— To mniejsza, niech tylko będą konie gotowe.
— Wnet idę — to mówiąc nasadził Jerzy czapkę na uszy i wyszedł. Spuścił za nim drzwi na zamek młodzieniec, pochodził jeszcze wzdłuż i wszérz po pokoju, zdjął pokrowiec z zapylonej toalety i postawił ją przed