Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.

do domu. Powstał on, jakby ze snu długiego się budził, ciężko westchnął, porwał za kapelusz i pomruczawszy cóś pod nosem, znikł z pokoju.
— Gdzież to tak długo ojciec się bawi? zapytał Ryszard, już dawno weszła moja gwiazdka, i księżyc płynie w przestrzeni, a jego niema.
— Niema, powtórzyły razem siostra i matka!
Minęła godzina i druga, pilny stróż stał u bramy i próżno budził się z drzymania, za zbliżaniem się każdego przechodnia, Ryszard siedział