Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.

utrzymuje że on podrosł przez dwadzieścia cztery godzin! Oj! czy tylko dziś Pan tatulo nie ma paroksyzmu! pomyślał sobie zażywając tabaki.
Tym czasem przybyły wziąwszy w rękę świecę opatrywał od stóp do głów swego mniemanego syna. Postać tego Jegomości i wzajemne stosunki z Ryszardem, tworzyły szczególniejszy i zajmujący obraz.
Nieznajomy w pantoflach, szlafroku i nocnej czapeczce, z twarzą rumianą i pełną, oczyma połyskującemi, podnosił lub zniżał świecę,