Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/241

Ta strona została uwierzytelniona.

starca, ale i to nic nie pomogło — trzeba było iść za piec. Z nową tedy powolnością, mrucząc co tylko mógł najdobitniejszego znaleść, zaczął się drapać, ku miejscu, zkąd ciągłe i jednostajne chrapanie wychodziło. Nie było to bez przeszkód, trzeba było albowiem, przezwyciężyć dwie ławy, ominąć stół, poodsuwać stołki, co dla osłabionego wiekiem i pracą człowieka, nie najłatwiej przyszło.
Z cierpliwością jednak, a raczej z gniewem i ciekawością, która mu we wszystkiém dopomagała, stanął