Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

stanęła przed nim. Tu piekarz przybrawszy minę uroczystą i poważną, odchrząknął, spuścił wzrok na ziemię i zaczął.
— Mosanno! jesteś bogata, jesteś szlachcianka, jesteś moja córka i na tém dosyć. Otóż, co chcę mówić, bogata, szlachcianka, moja córka, niepowinna wyszukiwać dla siebie zalotników wietrznych, jakim jest, co chcę mówić, Pan Puszyński, bo z nich jak dwa a dwa cztéry, żadnej nie będzie miała pociechy. Tandem, widzę, iż dozwolono tu uczynić affront Panu Talarce, co jak mi