Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.

gdy Pan Talarko zniecierpliwiony ruszył ramionami i z nową burą tłómaczyć mu zaczął swoje żądanie.
— Już to dobrodzieju, rzekł namyśliwszy się potém stary sługa, któryś z nas dwóch, musiał się pokrzepić, bo albo Pan mówi bez sensu, albo ja niémam sensu do zrozumienia. Bóg wie, co mi tam Pan dziś naplótł, i kole i nie kole, i koło ściany, i koło komina! a co zrobisz to źle. Już chyba mnie jegomość będzie łaskaw pozwoli pójść spać, bo mi się we łbie kręci jak gdybym się upił.