Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

— Marnotrawco! zawołał z mimowolnym na ustach uśmiechem Pan Talarko, idźże spać, a przyślij tu drugiego, żeby służył za ciebie. No proszę! mówił potém gospodarz do siebie, ręczę iż go Pan Mączka upoił, kiedy go chodził prosić do mnie na wieczór. Poczciwy to człowiek. Komodę wynieść do drugiego pokoju. Ale biedny z tym synem, któremu we łbie świta! Na piecu dosyć trzech lichtarzy. Już i goście pewno przyjdą niedługo! — Witam! witam, zawołał potém do wchodzącego wysmukłego oficera od ułanów.