Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak się Pan miewa! cóż tu, widzę, jeszcze nikogo nié ma?
— Niedługo mam nadzieję, iż się schodzić zaczną — posłuchajno Pan tylko, czy nie słyszysz turkotu zajeżdżającego pojazdu?
— Tak! któś przyjechał, pośpieszajmy na spotkanie. To mówiąc oficer wybiegł spójrzawszy jeszcze nawiasem w zwierciadło, a Pan Talarko z miną poważną i trochę dumną, poprawił mankietki, guziczki u kamizelki, zdmuchnął pył z sukni, posunął stolik, utarł świecę i udawał wielce zatrudnionego.