Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/80

Ta strona została uwierzytelniona.

na głowie, i do jakiegoż stopnia doszła zapalczywość marcowego kawalera, gdy mijając zwierciadło ujrzał w niém postać swą, utratą drogiego pokrycia zeszpeconą! w pierwszym zapale miał już straszne na ustach przekleństwo i pięść na stłuczenie tafli nieprzyjaznej zwróconą, od którego tylko przytomność wielu osób go wstrzymała. Poszedł tedy krokiem niepewnym ku miejscu, gdzie jak mu się zdało musiała leżeć jego zguba. Udawał że chodzi tylko dla odpoczynku po tańcu, ale mocno się zarumienił, gdy ujrzał w ciemnym kątku — dwa