Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dalibóg cóś Jegomości, źle dziś z oczu patrzy, czy tylko nie pojedynek, o ładną panienkę? zapytał pochlebny sługa podając piękne i świeże pistolety.
— Cóś nakształt tego — odpowiedział Talarko, wyczyść tedy pistolety — i daj mi frak nowy wyjdę zaraz.
— A dokąd?
— Na miasto.
— A pistolety Pan weźmie?
— Nie. Pilnuj tu domu, a nie śpii i nie pij.
— Dobrze! dobrze.