Królewicz z ojcem idą do ogrodu... bieduje bardzo, gdzie jej teraz ma szukać, jak ją znaleźć?...
Stanęli jakoś przy grzędzie przy lelii; gdy się do niej zbliżyli, biała lelija ze strachu jeszcze mocniej pokraśniała.
Królewicz zaraz poznał ją po rumieńcu, rękę przyłożył do odygi, aż tu panna stoi i płacze.
— Poznałeś mnie dwa razy, nie odgadniesz raz trzeci.
I do komory leci, zasuwa się, na łóżeczku siadła, płacze, płacze, aż z łez strumyk płynie. Myślała, myślała, płakała noc całą, nad rankiem okno odsunęła... i złotą muszką wyleciała.
Leci, leci, ale strach jej wielki. Ptaszki za muszkami latają, tylko co ją który nie dziobnie.
Królewicz może podpatrywał, może mu kto podszeptywał, przemienił się w strasznego pająka, zasnuł w powietrzu pajęczynę ogromną — i czeka. Wróble muszkę napędziły i w siatkę mu wpadła... pająk do niej... królewna stoi i płacze.
— O doloż ty moja, doleńko!
A pająk ją za białą rączkę trzyma.
— O! ja nieszczęśliwa! poznał mnie trzy razy... co ja pocznę.. gdzie ja się ukryję...
Znowu idzie do komory, siadła na łóżeczku, głowę nakryła i płacze, a zawodzi: — Doloż ty moja, doleczko!
Siostry do niej pukają, przyszły i powiadają:
— Popłyń ty rybką na morze... morze szerokie, głębokie morze... nie znajdzie tam ciebie...
A ona zawodzi.
— Poznał mnie trzy razy, co ja pocznę teraz, gdzie ja się ukryję?... W morzu są potwory... boję się morza...
Płakała noc całą, a gdy rozedniało, na brzeg morza biegła; nie widziała, jak królewicz patrzył z za drzewa.
Plusnęła w wodę rybką złotą, a on tuż w srebrną się przemienił. Gdzie się złota rybka obróci, srebrna goni za nią. Uderzyły się głowami; słyszy królewna słowa:
— Czwartyś raz przegrała i musisz być moją.
Gdy te słowa usłyszała, panna do brzegu płynęła i biegła do malowanego dworu, zamyka się w komorze i płacze:
Płacze znowu noc całą, nadedniem się namyśliła.
— U brzegu nad wodą tyle kamuszków leży... któż mnie poznać tam może, gdy ja się białym kamuszkiem położę?...
Poleciała na brzeg o świcie, w kamyczek się obróciła śliczny i leży.
Królewiczowi piąty raz już bardzo było odgadnąć trudno,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziad i baba (1923).djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.