wych czytania, nie troszczącemi się o to jaki pokarm im przyniosą, byle zabawił i rozerwał chwilowo. Ani artystyczne wykonanie, ani pomysł nie odznaczają pospiesznych improwizacyi, wiecznie jeden świat i jedne jego strony odwzorowujących, których pełne są pisma peryodyczne. Nie chcemy przywodzić żadnego z tych zbiorów które mamy na myśli, ale w nich przebiegając trzy powieści, trudno rozpoznać trzech pisarzy, trzy pióra, — zdaje się, iż jeden człowiek wyrobił to wszystko na jedno kopyto. — Brak oryginalności, często brak idei, która musi być powieści duszą, brak naostatek stylu i formy... Zarzucićby jeszcze można i to, że zamiast czytelników powolnie wciągać w sfery coraz wznioślejszych idei, zamiast zmuszać ich do myślenia, autorowie powiastek hołdują ich lekkomyślności i bawią fantazyą tylko... Ale — niegodzi się nam tu czynić zarzutów drugim, raczej byśmy powinni tłumaczyć się z tych jakie nam czynią. I to wszakże byłoby przedwczesnem. — Mówmy więc o zadaniu powieści.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.