— Ale tę Lepażówkę... ciężką... com jej nosić nie mógł...
Olbrzym zdawał się przypominać i namyślać.
— A! tak! tę Lepażówkę...
— Ja jej coś u ciebie nie widzę...
— Bo ja jej też dawno nie mam, odpowiedział Kerner popsutą polszczyzną i niemieckim akcentem... ja je sprzedałem...
— Dawno? spytał Szymbor.
— O! już lat ze czterech... rzekł Kerner.
— A komu?
— Czy ona jest panu potrzebny? odezwał się z ciekawości wpatrując w pana strzelec.
— Mogłaby mi była być potrzebną... te nowe strzelby... źle biją... Komu ty ją sprzedałeś? — i na co ci ją było sprzedawać?
— A no, kiedy to był prezent, ja mogłem z niego robić co chciałem... to było moje prawo... odparł gniewliwie Kerner.
— Zapewne, zapewne, ale jabym chciał wiedzieć dokąd się ona dostała...?
— Dokąd się oni dostali? teraz już ona wędrują po świecie. Wziął ją u mnie bixmacher w Kaliszu...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/134
Ta strona została uwierzytelniona.