— Tymczasem kochaj go tylko a mocno, będzie tego dosyć — kończył żywo Szambelan. — Czego jemu jeszcze powierzyć niemogę, powiem tobie bez ogródki. — Wuj Szymbor bądź co bądź należy do rodziny, Władek go musi szanować... nie powiem jemu, zwierzę tobie że to jest wróg jego ojca zacięty i łotr mości panie — łotr z pod ciemnej gwiazdy... Nie uprzedzam cię, nie z gniewu mówię ale z potrzeby... winienbym może powiedzieć więcej niż łotr... ale do czasu się wstrzymam... Człowiek bez czci i wiary, życia najgorszego, zasad żadnych, podstępny i chytry nad pojęcie. Jego towarzystwo, rozmowy, rady mogą nie dobrze wpłynąć na Władka. Przewrotny Machiawel gotów go psuć naumyślnie... bo złe dobrego nie cierpi i radoby i je przerobić na obraz i podobieństwo swoje... Proszę więc ciebie, pilnuj! ostrzegaj! odwracaj! ratuj! masz wpływ na niego... odwódź...
— Uczynię co tylko będzie w mej mocy, rzekł Antoni — sam poniekąd domyślałem się tego niebezpieczeństwa. Ale wpływ rówieśnika... i rówieśnika w mojem położeniu... nie może być wielki.. Zwłaszcza gdy ma przeciwważyć inny osoby starszej wiekiem i świetniejszej wychowaniem. Władek najpoczciwszy chłopak ale gorączka, namiętny...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/157
Ta strona została uwierzytelniona.