Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.

różnobarwnych wstążeczek przy fraku zwiększała się corocznie. Umysłowo też wykształcił się niezmiernie, nabrał powagi — mówił coraz mniej zmuszony myśleć coraz więcej; zamknięty był nawet dla najbliższych... Stosunki miał tak wielkie i potężne że czasem niemi cudów dokazywał, gdy skłonił się (wyjątkowo) posiłkować w jakiej sprawie. Ale się to trafiało nader rzadko, gdyż kredytu swego dla drugich, jako kapitału... nadwerężać nie lubił.
Mimo stanowiska jakie zajmował i przyzwoitego utrzymania, Stamm wszakże był dotąd ubogim, nie miał bowiem nic oprócz dosyć znacznej pensyi. Bolało go to, gdyż postanowił był sobie koniecznie przyjść do majątku.
Wyjechawszy za urlopem do rodziny swej nad Ren, Stamm po kilku miesiącach powrócił żonatym, ale przywiezioną żoną chwalić się ochoty nie miał. Przebąkiwano że się ożenił z córką, jedynaczką, nagle jakimś trafem zbogaconego wieśniaka, która mu około stu tysięcy talarów wnieść miała. Złośliwi dodawali że jeszcze przed rokiem doiła krowy, co jej w oczach rozsądnych najmniejszej ujmy nie czyniło.
Panna Eleonora czyli Lenora Schmidt (wiadomo że Schmidtów jest tyle ile Meyerów, Vogtów