wyglądającego pięknie, roztropnie i po europejsku... godziło ją to już nieco z Polską... Okazywało się też że on znał daleko lepiej Niemcy niż ona Polskę, dawało mu to pewną wyższość.
Niezmiernie zręcznie, artystycznie Iza tak umiała pokierować rozmową, by pokazać zaraz iż wiele czytała, myślała, uczyła się... potrafiła zaczepić o sztukę, napomknąć o muzyce...
Władysław od dziecka był równie muzykalnym jak matka, na tem polu zeszli się zgodni zupełnie. Oboje należeli do tych eklektyków co piękną muzykę równie czują czy ona z Włoch, czy z Francyi, czy z Niemiec przychodzi, czy ją tworzy Wagner, Schubert, Pergolese, Gounod czy Mendelssohn... Fortepian stał o dwa kroki.
Szymbor który jednem uchem słuchał radzcy a drugiem ścigał Władka rozmowę, uchwycił tu zręcznie aby poprosić Izy o zagranie choćby Noveletty Schumanna... choćby coś krótkiego bardzo.
Nieco się podrożywszy, rzuciła Iza bukiet, usiadła do fortepianu, oczy trochę w górę podniosła jakby szukała natchnienia co zagrać i — tajemnicze owo Warum? z niezmiernem wycieniowane uczuciem... dało się słyszeć jak sfinksowa zagadka.
Władek cały był uchem... i oczyma wpatrzył
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/202
Ta strona została uwierzytelniona.