Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/235

Ta strona została uwierzytelniona.

— Byłoby to istotnie jenialnem, odpowiedział Władek, gdyby mogło być tak pewnem jak ty mówisz... gdyby Moskwa od panującego począwszy do ostatniego burłaka nie zdradziła nas sto razy.
— Ale młodzież! czoło i serce narodu! wołał Antek... oni są z nami w zmowie. Dość ci powiem na dowód, że gdybyśmy byli mieli czem i jak wziąść Modlin... pułk który go zajmował oddać się go nam oświadczał.
W Petersburgu, w Moskwie, w całem wojsku są komitety będące w stosunkach z naszemi... Czy może być lepiej i szczęśliwiej plan osnuty...
Nulla fides! szepnął Władek, ja moje powtarzam... ja im nie wierzę. Jak w grudniu w Petersburgu wyjdzie car i paść im każe na kolana przed sobą... padną... My się staniemy raz jeszcze ofiarą dobrej wiary naszej.
— Dziwnie chłodno i po staremu się na to zapatrujesz... zawołał Antek, mam ci to za złe...
— Przebaczysz mi gdy ci dam słowo, że gdy przyjdzie wziąść strzelbę i siadać na koń... rachować na mnie możecie... Na nic więcej.
Pod wrażeniem swej bytności w Warszawie, Siekierka mówił z zapałem, długo i wiele, ale wiary swojej w zimnego pod tym względem Władka przelać