godność niewiasty — na obowiązek ukazania przy pożegnaniu twarzy wesołej... Nikt nie powinien był wiedzieć jej tajemnicy... odkryć stanu serca...
Nadeszła ta chwila straszna... z bijącem sercem, ale siłą wywołaną wolą szlachetną, Hanna ostatni raz stanęła u łoża jego i podała mu rękę... głosu jej brakło...
— Bądź zdrów — rzekła drżąca — niech Bóg błogosławi cię i czuwa nad tobą... Dzięki ci za te chwile, którem spędziła tu... będą mi one pamiątką na — życie... bądź zdrów, bądź szczęśliwy! Nie zapomnij o mnie.
— Dobra siostro moja — zawołał rozczulony Władek — uczyńże mi tę pamiątkę... i jak siostra... Hanno czystym pocałunkiem pożegnaj brata.
Oczy Władka zwróciły się ku niej — Hanna czytała w nich taką czułość, taką miłość świętą, spokojną, że ją to także na chwilę uczyniło nad wyraz szczęśliwą...
Jak piorunem spadło na nię zwątpienie, tak błyskawicą zlatywała niespodziana szczęścia chwila.
Zarumieniona schyliła się ku niemu, mimowoli wstyd zamknął jej oczy i drżącemi ustami dotknęła twarzy Władka. Uczuła gorący pocałunek jego na licu... W tej chwili jakieś niepojęte wrażenie ob-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/341
Ta strona została uwierzytelniona.