— To na cóż order włożyłeś? spytał Dziadunio.
— Order mój — odparł król — nie zdradza mnie, mogę być osobą partykularną przyozdobioną za zasługi orderem Gwiazdokrzyża przez Karola II. Dla gawiedzi zaś insignia te zawsze coś znaczą... zwłaszcza jeśli buty są dziurawe...
Spojrzał na nogi.
— A niezaprzeczenie są dziurawe... gdyż jestem dystrakt... i czynię to dla uspokojenia rewolucyjnych nagniotków. Są to koncessye, które im daję...
— Znasz Władysława mego wnuka...?
— Jeśli się nie mylę był mi prezentowany, nie oficyalnie, rzekł król, ale jako osobie prywatnej...
— Siadajże... proszę... odezwał się Dziadek po powitaniu...
— Incognito siadam... gdziekolwiek bądź... rzekł Karol II, nie zważajcie...
— Zkądże to Pan Bóg prowadzi? zapytał Dziadunio...
— Oczekując aż się moje interessa wyklarują, co wkrótce nastąpić musi, odbywam podróż naukową po kraju...
— Naukową? przerwał Władek — w jakim mianowicie celu?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.