rocznie winnych i niewinnych. Któż nie zna z opisów, ze wspomnień, z widzenia przynajmniej, tego miejsca grozy, tego niewyrażonej okropności więzienia? W jednym może Neapolu za Burbonów istnieć mogło coś podobnego. Gdy potrzeba na potępienie moskiewskich rządów coś stanowczego przynieść, zdaje się, dosyćby było opisu jednego takiego więzienia, do którego każdy, co się dostał, przez to samo, że tam był już, jest winnym, skąd nikt nie wychodzi bez skazy podejrzenia, gdzie trzymają jednych dlatego, że coś uczynili, drugich, aby czegoś nie zrobili, gdzie sąd indaguje łajaniem, biciem, strachem, przekupstwem i podstępem, gdzie protokóły podpisują się, jakie każą, gdzie niema żadnego prawa, nic, coby mogło ocalić raz tu pochwyconego.
Dantejskie:
Lasciate ogni speranza voi ch’intrate
stoi wyryte na wrotach tych piekieł, w których ludzka złość, chciwość, fantazja królują naprzekór wszelkim prawom, rządzącym światem. W tych murach, z których się wychodzi na śmierć, wygnanie, w których się gnije zapomnianym, kona zaduszonym wilgocią i tęsknotą, śmiech szyderski stróżów jest jedynem słowem pociechy.
I są ludzie przecie, co systemu, który tu panuje, bronią, którzy podają mu rękę, co z nim idą i w imię jego osłaniając się płaszczem zachowawców porządku społecznego! Cóż mu grozi więcej, temu porządkowi, nad zbrodnie, któreby aniołów do rewolucji zmusiły?
Znakomici mężowie stanu, okryci gwiazdami, po dobrym obiedzie, odpowiadają na takie zarzuty zwykle: — „Nie jesteście chrześcijanami, nie umiecie cierpieć!“ Odpowiedziećby im można: — „Wyście nie chrześcijanie, jeżeli na to patrzeć możecie, jeżeli w przymierzu z piekłem chcecie być synami Chrystusowymi“.
Z duszą wzburzoną wicemundurowy jegomość wszedł
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziecię Starego Miasta.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.
118
J. I. KRASZEWSKI