Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziecię Starego Miasta.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.
124
J. I. KRASZEWSKI

ludzi, którzy mu towarzyszyli, co nań patrzyli, jest epoką, stanowi jakby senne widzenie uroczystości nieziemskiej.
Ta cisza ulic, ta uroczysta powaga ludu, te dzieci, trzymające straż, przed których rozsądkiem skłaniały się siwe głowy, te pięć trumien ubogich, czarnych, w wieńce ciernia i palmy tylko ubranych, ta niezmierna całej uroczystości prostota, ta zgoda wszystkich, podających sobie dłonie przy zwłokach, po długoletnich walkach i nienawiści — był to widok niezrównany, było to coś, jak przedsień niebios, pięknego i świętego.
Jak w życiu ludzi są chwile apoteozy, tak w żywotach ludów: — w dziejach Polski, wyjąwszy dzień Trzeci Maja, mało jest chwil podobnych. Usunięcie się wojsk dobrowolne, poszanowanie narodowego bolu, było ze strony dziczy cudem, po którym ona prędko upamiętała się, powracając do swojej roli, pożałowawszy uczciwej pokory, jak politycznego grzechu.
Jędrzejowa zbiegła tylko w ulicę, aby ujrzeć przeciągający orszak przez Bielańską, ale wnet spłakana powróciła do syna, opowiadając mu o tych pięciu trumnach i o żydach, których widziała, idących wraz z księżmi naszymi za pogrzebem.
Anna poszła wraz z ojcem aż na Powązki. Frankowi paliła twarz, słuchając opowiadania, i łzy po niej ciekły gorące, łzy wdzięczności dla Boga, który się zdawał jaśniejszą przyszłość biednej Polsce otwierać.
Po tym dniu, po tej chwilce jasnej, prawie od godziny, gdy zwłoki zasypane zostały ziemią, a lud się rozpłynął z dumą wielkiego, nad sobą odniesionego zwycięstwa — rozpoczęła się era nowa.
Rząd rozpoczął walkę o odzyskanie tej władzy, którą był z rąk wypuścił. Przyszli rozumni doradcy. Już wieczorem dnia 2 marca znać było zmianę w usposobieniach.
Zaraz z pogrzebu Młot z księdzem Serafinem i kilko-