Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziecię Starego Miasta.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.
11
DZIECIĘ STAREGO MIASTA

wizerunki miały na celu nieustannie przypominać człowiekowi, że wiara nie jest czczem słowem i ceremonją, że bez jej praw ani usnąć, ani obudzić się, ani ruszyć nie można. Każde grzeszne przestąpienie przykazań i przykładów karcił zaraz krzyż Zbawiciela, wizerunek Matki Bożej, święty znak lub słowo, wyryte nad głowami. Każda izba nasza była kościołem... każdy się poczuwał do kapłaństwa... każdy miał swój ołtarz, do którego się modlił. I u starej Jędrzejowej na ścianie jednej był Chrystus ukrzyżowany, rzeźbiony, w firankach, w kwiatach, w palmach, a pod nim Częstochowska, także przybrana.. i lampa się tam oliwna, często od ust oszczędzonym groszem żywiona, paliła dniem i nocą. Oprócz tego u łoża, w oknach, było świętych obrazków coniemiara.
Nie były to dzieła sztuki, ale owe naiwne symboliczne znaki, do których uczucie patrzącego dolewało wyrazu...
Dziwiło wszakże wśród tych ladajako pokolorowanych prostych wizerunków wiszące z boku malowidło spore, jakby z innego przybyłe świata.
Było to popiersie Matki Bolesnej, grubo, silnie, śmiało podmalowane, nieskończone, ale pełne niezmiernego wyrazu cierpienia, nadludzką przemaganego siłą. Ta walka straszliwego losu z potęgą chrześcijańskiego poddania się nadzwyczaj szczęśliwie wyraziła się na twarzy pięknej, znękanej i natchnionej.
Co robił ten obraz nieoprawny wśród czerwono pokolorowanych świętych, zaraz się dowiemy.
Oprócz świętości izba mieściła w sobie, bez żadnej chętki ukrywania się z ubóstwem, całe gospodarstwo domowe: konewki z wodą, porządnie ustawione miski i talerze, garnki, rynki, drobny przyrząd kuchni niewytwornej...
Dalej naprzeciw łóżka stał stoliczek przed oknem, po-