Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziecię Starego Miasta.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.
139
DZIECIĘ STAREGO MIASTA

zbliżył się do Edwarda. Znajdował wprawdzie dotąd, że rząd jest nieumiejętny, złej woli, że nie zna kraju, i t. p., ale też silnie wyrzekał przeciwko niesforności młodzieży, brakowi poszanowania dla starszych, przeciwko duchowi nieładu, który zawładnął dziećmi niedojrzałemi.
Anna płakała i milczała; zrazu sądziła, że to wywoływała potrzeba gderania, ale później smutno się jej zrobiło. Musiała wyznać przed sobą, że i ojciec jej był... tylko człowiekiem.
O całej tej sprawie Franek nic nie wiedział; starała się Anna trochę o to, aby go nikt o tem nie uwiadomił z boku. A że nic w jej stroju i obyczajach się nie zmieniło, Franek pozostał w nieświadomości zupełnej o wielkim wypadku.
Od niejakiego czasu Edward, który miał to za sobą, że się kochał w Annie wprzód, nim została dziedziczką, coraz napastliwiej uprzykrzać się jej zaczął. Ojca miał zupełnie za sobą: razem z nim narzekali unisono na niesforność młodzieży; ale Anna, która dawniej wstręt do niego czuła, teraz mu jeszcze większy okazywała. Ile razy spotkali się sam na sam, nie taiła się z nim. Edward milczał pokorny, znosił, ale był uparty. Trochę mu szło o piękną Annę, wiele też o ów niespodziany posag.
Bojąc się starej Jędrzejowej, która nic także o nowem bogactwie Anny nie wiedziała, dziewczę, uwiadomione przez Kasię, kiedy Franek był sam, przybiegało uścisnąć rękę przyjaciela i smutnie z nim chwilę poszeptać. Między nimi obojgiem wypadki te przesuwały się, jak całun grobowy; miłość ich nie miała tych horyzontów jasnych, które ją dawniej rozpromieniały; dziś czuli oboje przed nią jakby ścianę cmentarną. Annie trudniej było, niż kiedy, przyjść odwiedzić dom na Starem Mieście, gdyż Edward wyraźnie ją szpiegował, i zawsze prawie, wchodząc lub wychodząc, gdzieś się z nim spotykała.
Uparty ten kochanek niecierpliwił ją, ale go odpędzić