Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziecię Starego Miasta.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.
154
J. I. KRASZEWSKI

uczucie dla kraju... synowskie, ale my ojczyznę gubimy, chcąc ją ratować. Potrzeba raz te nieszczęśliwe rzucania się ukrócić, aby zbawienne reformy weszły w życie; to spiskowanie nieustanne staje na przeszkodzie najpiękniejszym dla kraju planom. Syn pani, nie wątpię, ma najlepsze chęci, ale wyobrażenia dziecinne. Rząd chce tylko ukrócić ten ruch nieszczęśliwy. Niechaj powie, co wie, a będzie niezawodnie wolny.
Mówił długo jeszcze w tym tonie. Jędrzejowa go słuchała, milcząc, ale wkońcu porwała ją pasja i krzyknęła:
— Co on tam ma powiedzieć! Tyle on wie, co i wszyscy.
— Kochana pani — rzekł słodko przybyły zaimprowizowany przyjaciel — ja to mówię z życzliwości; widziałem go, gdy był przywieziony do lazaretu, jestem dobrze z komisją... wiem, że tylko wyznań szczerych od niego wymagać będą, aby raz tych szaleńców biednych, co nam pokój mącą, wziąć i opamiętać. Rząd nie chce być surowym, ale nie może tego cierpieć dłużej; wszyscy dobrzy synowie kraju powinni się do uspokojenia go przyłożyć.
Anna spojrzała nań z niewysłowioną pogardą, on się uśmiechnął i chwilę zamilkł.
— Chcecie panie mieć to, co mówię, w jak najgłębszej tajemnicy, nie powtarzać nikomu, co powiadam... mógłbym miejsce utracić. Ale widok tego zacnego, mężnego młodzieńca tak mnie poruszył... ja sam ojcem jestem — (tu westchnął) — życzę, mówcie, proście go, nakłaniajcie, aby się nie taił, bo do czegóż to prowadzi? Szczere wyznanie go uratuje.
— Możesz-że pan mnie to radzić, aby syn mój okupił się zdradą? — krzyknęła nareszcie Jędrzejowa.
— Chciejcie się panie zastanowić — oblizując usta zaschłe, rzekł litościwy urzędnik — on siebie zgubi, a nikogo nie uratuje... Rząd jest na drodze tych dziecinnych