Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziecię Starego Miasta.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.
158
J. I. KRASZEWSKI

tajemnicą, że zapewne go uwolnią, gdyż się istotnie okazuje, że podejrzenia o schadzki były mylne, że podobno na dole w tym samym domu stał ktoś inny, że ktoś to wyznał... koniec końcem, że, gdyby najmniejsze jakieś staranie, Franek mógłby być powrócony do domu.
Biedny męczennik już się tak łatwo wyjść nie spodziewał i przyjął to oznajmienie z podziwieniem; usłużny człeczek ów wziął adres jego matki.
Nazajutrz rano Franek, jak zwykle, siedział na łóżku i patrzył w okno zabielonym tym wzrokiem obumarłym więźnia, który nic nie widzi, gubiąc się tylko w obrazach przeszłości — gdy drzwi się otworzyły i wszedł bardzo blady, z mocno nadętą dla powagi twarzą, generał jakiś, popatrzył nań chwilę, pomilczał i odezwał się.
— Nu, masz waćpan szczęście, że na ten raz nic się tak ważnego nie okazało przeciw panu, a choroba też przyczynia się do zlitowania nad nim. Gadacie na rząd, przecież uwalniamy codzień, nawet takich, jak pan, których rany widocznie pokazują winę i denuncjują same... Pojedziesz sobie waćpan do domu, ale wara od spisków! Trzeci raz już stąd tak łatwo się nie wydobędziesz.
Czas się upamiętać! Masz waćpan naukę dobrą; podziękuj Bogu, żeśmy ludzie litościwi i nie okrutni.
Cała ta piękna przemowa wyrzucona była w chwili, gdy sta niewinnych schły za kratami z boleści, a jeden ranny, bezsilny człowiek miał się pójść leczyć do domu!!
Zupełnie tak, jak pierwszą razą, z pomocą jakiegoś żołnierza zwlókłszy się z łóżka i dostawszy dorożki, Franek po drugi raz wyjechał z cytadeli, nie wiedząc, komu był winien tę łaskę.
Młot słowa mu dotrzymał. Dano znać potajemnie innym uwięzionym, co mówić mają, aby podejrzenie od Franka odwrócić; ci wygadali się o schadzkach w tymże domu, w którym mieszkała owocarka, u niebyłego nigdy