Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziecię Starego Miasta.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.
24
J. I. KRASZEWSKI

Młodsza od Franka, ale poważniejsza od niego, Anna kochała go zarazem, jak brata i jak przyszłego towarzysza życia całego. Oboje zdawna powiedzieli sobie, że, jakiebądź spotkają przeszkody, to je cierpliwością przemogą, że przeczekają burze, przemarzą młodość, ale kochać się muszą zawsze i żyć nie będą bez siebie.
Stara Jędrzejowa, bystrzejsza nieco od Czapińskiego, który się niczego nie domyślał, udawała tylko, że nie wie o romansie syna, aby nie podsycać niebezpiecznej miłości, która wedle niej przejść była powinna. Nie życzyła sobie, ażeby Franek żenił się prędko, nie chciała wiedzieć o Annie... a jednak kochała ją jakoś za to, że ona przywiązała się do jej syna, i z pod oka czuwała nad Frankiem.
Czapiński, który ani myślał córki wydawać za mąż rychło, bo mu to życie wygodne i spokojne mogło zamącić, dawszy raz do zrozumienia córce, że Franek jest, jak się wyraził, chłopak bez przyszłości — więcej się nim nie troszczył, polegając na ślepej wierze i posłuszeństwie Anny.
Anusia popłakała w kątku, otarła oczy, ale miłość wzmogła się jeszcze...
Niemal codzień widywali się z sobą, ale zawsze w ulicy, w bramie domu, na przechadzce... tylko. Czasem jednak rozmowy ich trwały długo, bo tam ich nikt nie strzegł i nikt im nie przeszkadzał.


Ojciec dawał Annie wiele, może aż nadto swobody, ale płynęła ona z zaufania w niej i wychowania, którem ją, jako zbroją, na przyszłość obwarował. Anusia wistocie zasługiwała na tę wiarę... Nie była nietylko płocha, ale pojąć nie mogła tego uczucia zalotności, które najmniej do trzpiotostwa skłonne kobiety czasem na chwilę opanowuje.
Tylko Franek był dla niej człowiekiem jedynym, któ-