Polska z niewoli, nie orężem, nie krwią będzie okupiona, ale wytrwałą pracą i pokorą.
— Odkupimy ją, czy nie, ale ją krwią z plamy oczyścimy.
— Godziż się tak krwią szafować?... I czyją?... Sierocą, najdroższą, najgorętszą; krwią tych, co są najgotowsi do ofiary? Posłuchajcie! Chcecie walki? Macie ją przed sobą; godna Polski i polskich dzieci; będzie to bój niemniej srogi, niemniej kosztujący ofiar, ale bój heroicznie wielki: prawdy przeciwko fałszowi. Przez lat trzydzieści milczeliśmy i schylali głowy, nie śmiejąc ust otworzyć; walczmy teraz, stając w obronie praw naszych, tym orężem, którego Chrystus nauczył: nie mieczem, ale miłością i ewangeliczną cnotą.
— Z Moskwą?... — zakrzyknął Młot; — to tak, jakbyś powiedział, żeby do Cygana mówić po łacinie, lub z bydlęciem prowadzić dysputę teologiczną. Na cóż się to przydało?... Cnotą!... Tak, ale cnotą rzymską, virtute, potęgą ramienia; innego języka Moskal nie rozumie nad pięść między ślepie.
— Ale pięść nasza nie jest dosyć silna — odparł Sybirak, wzdychając. — Cóżbyście rzekli o człowieku, któryby wyzywał nieprzyjaciela na słabszą rękę, na lewą, gdy ma drugą mocniejszą? Los chciał, by nas otoczyli i ścisnęli wrogowie potężni; naprzeciwko nim już nie lichych sił ciała, ale siły ducha, co przenosi góry i wypełnia otchłanie, użyć potrzeba.
— Tak!... I znowu cierpieć wieki... i do nieskończoności dźwigać to jarzmo upokorzenia, szyderstwa, nędzy, aż wszelką siłę ducha zabije katowska pletnia.
— A któż ci powiedział, że, dźwigając właśnie, zamiast tracić, nie nabieramy sił? Masz tego dowody na kraju i na sobie. Gdzie niewola jest lżejsza, tam miłość dla ojczyzny osłabła; Moskale to swem barbarzyństwem
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziecię Starego Miasta.djvu/41
Ta strona została uwierzytelniona.
39
DZIECIĘ STAREGO MIASTA