staciami naszego świata. Zapewne i pod tym względem wiele im zarzucić można, aleśmy ani pana Graby, którego charakter wywołał zarzuty, ani Ireny inaczej dziś przedstawiać nie chcieli.
Na ideały wiele im braknie: ujdą na dziwadła... Zresztą nowe pojęcie ich, nowąby cale stworzyło powieść i pociągnęłoby za sobą zmiany całej budowy: czy na lepsze? to przewidzieć trudno.
Z pokorą więc tak stajemy dziś przed czytającymi, jakeśmy im się dali poznać wprzódy, nie ufając siłom i nie wierząc w późną poprawę.
Powieść ta pomimo żwawych krytyk, większe może miała powodzenie nad inne, lepiej przyjętą została, niżeliśmy się spodziewali; przypisujemy to nie wartości jej, ale pragnieniom i dążności, jakie myśl główna obudziła. W Grabie chciano widzieć wzór człowieka, jakich potrzebujemy, i on wkazany został instynktem czytelników za bohatera powieści, choć inne figury główniejszą w niej grają rolę. Nie bez słuszności zarzucano Irenie: trochę męskości zbytecznej, trochę lwiego charakteru, który jednak po rozmyśle musimy jej zostawić... Nie jest to ideał nasz, ale istota żywa i podległa słabości wieku i czasu, jak wszyscy: bez tego byłaby zimną i powszednią. O wartości artystycznej tego obrazku nie nam sądzić przystało: wiemy, żeśmy go pisali z uczuciem, żeśmy te postacie ukochali serdecznie i przywykliśmy do nich jak do znajomych, a cała ta powiastka zdała się nam jakby odeśnioną z przeszłości, jakby rzeczywistością zamgloną.
Żytomierz, dnia 16. czerwca 1856 r.
Drezno, 1871 r.