Znieś-że i ty mężnie, gdy ci powiem, że miasto żyje, wre, kipi, choć ciebie tu nie ma, jak gdyby mu nic nie ubyło, niczego nie zabrakło; owszem, zbliżająca się zima zdaje się życia miastu dodawać. Tak w naszym żywocie sztucznym, gdy całe przyrodzenie obumiera, nowy ruch wpływa w skostniałe społeczeństwa członki.
Co do mnie, kochany Jurku, choć ty, widzę, zakrawasz w twych listach coraz bardziej na moralistę, rygorystę i człowieka czułych nerwów, tak, że wkrótce spodziewam się ujrzeć cię w habicie mniszym, każącego do nas zepsutych, na modnej mszy u Kapucynów: przyznam ci się wszakże, że nie mam najmniejszej ochoty rzucać za twoim przykładem starych nałogów i przywyknień, dla jakiejś tak nazwanej poprawy życia. Niestety! zatwiardziały grzesznik ze mnie: nie potrafiłbym wytrzymać w cichej, głuchej atmosferze nieznośnej wsi; nie rozumiem nawet jak ty tam żyjesz i czem żyjesz. Ja odłożyłem moją poprawę do zjawienia się podagry i ożenienia mego; to zaś prędzej nie nastąpi, aż zęby mi wypadną i nowe sobie wstawić każę. Naówczas poszukam bogatej kupcówny lub córki rzeźnika z Pragi i rozpocznę dni spoczynku i pokuty we dwoje.
Donoś mi proszę, regularnie, co się tam z tobą dziać będzie: pomimo tego bowiem, że się po stracie twojej pocieszamy jak możemy, wiesz, że bez żartu kocham ciebie; powtóre, w twoich wrażeniach i myślach (jeśli nie wypadkach, bo te są czysto-osobiste i własne twoje) upatrywać będę, przeglądać się, domyślać, coby się też ze mną stało, gdybym ja na podobne Owidjuszowemu i twojemu wygnanie został skazany rozpaczą i golizną? Ciekawe dla mnie studjum.
U nas nic a nic nowego. W tym steku nowości nic
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziwadła T. 1.djvu/86
Ta strona została uwierzytelniona.
— 81 —