cztery, a nawet pięć i sześć, nieskażonej sławy najuczciwszego z gospodarzy; trafiało się bowiem, że stare koperty zapomniane w swym domu, dziurawe miednice i połamane prawidła od butów oddawał właścicielom; a nie brał tylko dwa razy tyle co inni. Malowane okienice upoważniały go do tego dostatecznie. Pięćdziesiąt rubli srebrem można mu było powierzyć do zmiany bez obawy ich utraty; a za dogodzenie, nie brał tylko po groszu od rubla. Dom Abrahama nie darmo zwał się austerją, gdy wszystkie inne w mieście tytułowano tylko karczmami poprostu, lub domami zajezdnemi. Dwie latarnie na słupach, zupełnie takie jak przy domu pocztowym stały, nadając mu fizjognomję uroczystą; świece się w nich nigdy nie paliły, równie jak na poczcie: ale w takich latarniach nigdy się świece nie palą. Abraham nie poczuwał się do obowiązku dawania przykładu: czekał i gotów był iść z nim. Abraham nie bez pewnej dumy zwykł był powtarzać każdemu nowemu gościowi, że u niego stali trzej generałowie dywizji, jeden książę niemiecki (dodawał zagraniczny), dwóch zaś powiatowych hrabiów nigdzieby indziej jak do niego zajechać nie mogli: furmani ich nie znieśliby takiego poniżenia, cóż dopiero lokaje?
Nigdy bryczka ochlapana błotem, ostawiona słomą i lichemi szkapami ciągniona, z furmanem w siermiędze z kapturem na koziołku, nie śmiała przejechać wysokiego progu gospody. Same karety tylko, kocze, koczo-karety i kryte (na resorach) nejtyczanki poważnie się tu wsuwały. Lada hetka-pętelka nie śmiałaby się pokusić o nocleg w austerji, a myszures miejscowy (który miał czapkę aksamitną) nie puściłby go na łono Abrahamowe, przeznaczone dla wybranych. Myszures ten
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziwadła T. 2.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.