— Teraźniejsze gniazdo moje — odparł — tutaj na Zapadliskach w horodyszczu (tak zowią stare wały zamczyska); ale ja, stary włóczęga, miejsca nie zagrzeję: to tu, to tu, aby chodzić. Ot, powiem panu, że najczęściej jednę tylko zimę ostrą co przesiedzę; a jak Bóg da doczekać wiosny, lata, jesieni, strzelbina na plecy i dalej w świat. Człowiek w każdym stanie duszy szuka zatrudnień pokrewnych jego usposobieniom: ja znalazłem także właściwe. Stare mogiły, uroczyska, wały zamków, grodziska, horodyszcza, gruzy i zwaliska, cmentarze i kurhany: to królestwo moje. Naokół o mil sto nikt lepiej odemnie nie pokaże panu wszystkich pamiątek przeszłości, guzów i blizn ziemi naszej. Szukam zabytków starych, odkopuję mogiły jak złodziej, badam co leży pod niemi, śledzę tajemnicy grodów: żyję w przeszłości, i dobrze mi z tem.
Jestto także rodzaj polowania, mający swoje przyjemności, i bez współzawodnictwa u nas. Z bijącem sercem zbliżam się do twardego kurhanu, na którym wiekowa darń leży, oglądam go, śledzę okolicę i zapuszczam rydel z ostrożnością, z bojaźnią, z ciekawością niewypowiedzianą. Z pierwszych szczątków wprawne oko już mi wiek usypu poznać daje: kawał krzemienia oszlifowanego, ułomek glinianego garnka, żelezce, kość rdzą miedzianą napojona, spowiadają mi się z lat ubiegłych. Często ktoś mnie uprzedził: nie badacz niestety! ale chciwiec, który w śmierci szukał złota! Często wieki przetrwał grobowiec poszanowany, bo nad nim spływała gminna piosenka lub ludu podanie. Cóżto za radość, gdy znajdę w całości wszystko, co czas poszanował; gdy wezmę w rękę czaszki, obwite drutami, ubrane jeszcze w paciorki i manele; gdy w szklannej łzawnicy
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziwadła T. 2.djvu/114
Ta strona została uwierzytelniona.