do Kijowa, i za miesiąc obiecywano go wreszcie oddać w ręce komisji, dokarmionego na męczeństwo.
Rabczyński i Załowicki z powodu, iż śledztwo właściwe dotąd się jeszcze nierozpoczęło, mieli pozwolenie pozostania w turmie miejscowej, ale razem z głównym winowajcą przewieźć ich później nakazano do Kijowa. Załowicki okuty był w kajdany i strzeżony jak najściślej.
Tymczasem i sztab-doktór odjechał, a dozór nad Pawłem powierzony został władzy wojskowo-policyjnej — lekarze miejscowi doglądali rekonwalescenta.
Na pozór tedy wszystko się tak składało, że zgotowanego mu losu nieszczęśliwy uniknąć nie mógł. Boleli nad tem wszyscy, bo ktokolwiek się doń zbliżył, odchodził ujęty energją rzymską jego charakteru i dziwnym umysłu spokojem. Żołnierze na straży, którym los jego nie był tajemnicą, zdumiewali się słysząc go śpiewającego czasem wieczorami tęskną piosenkę jaką.
Po wyjeździe Atamaneńki już panna Celina wiadomości o nim nawet żadnej mieć nie mogła. Ale i ona dziwnie się zdawała uspokojoną. Czy to czas wszechmocny zbyt żywe uczucie złagodził, czy w serce jakaś niepojęta dla drugich wstąpiła nadzieja?!
Już wśród zimy, podsędek Jagłowski za wielkiemi protekcjami otrzymał nareszcie ów chwilowy urlop do domu, i nie tracąc ani godziny, zabrawszy córkę natychmiast wyruszył do Radziszewa. Panna Celina ostatni dzień cały niemal spędziła w kościołach i spłakana opuściła miasteczko... zdala jeszcze błogosławiąc je krzyżem świętym. Pobyt w niem na całe życie miał dla niej zostać pamiętnym.
∗
∗ ∗ |
W kilka dni po odjeździe podsędka z córką, nadeszły rozkazy z Kijowa, i wśród największej tajemnicy nazajutrz postanowiono wywieść Pawła. Wóz, kaj-